Nie jesteś zalogowany na forum.
Strony: 1
25 dzień, miesiąca Warzenia.
Jesienne, lecz nadal ciepłe słońce przywitało porankiem trójkę przyjaciół z Weiler obozujących pod skalną iglicą. Bohaterowie, pomimo wieczornej potyczce z watahą wilków, czuli się wypoczęci i raźno ruszyli w dalszą drogę. Być może świadomość faktu, iż zbliżają się do końca rozległych wrzosowisk napawała ich dodatkowym optymizmem. Otto prowadził wyprawę trzymając się cały czas lewego brzegu rzeki, szukając jednocześnie bezpiecznej przeprawy na drugą stronę. Spokojny marsz burzyły jednak liczne ślady wilków, które Otto i Felix znajdywali co rusz na swojej drodze. Niektóre z nich prowadziły wprost od rzeki, sugerując iż nielubiące generalnie pływać drapieżniki, musiały pokonywać ją wpław. To zdziwiło i jednocześnie zaniepokoiło Otta. Zatrzymując się na chwilę i analizując dotychczasowe tropy, młody przepatrywacz był niemalże pewny, iż wszystkie one zmierzają w jednym kierunku, na południowy zachód, około sześciu kilometrów stąd. Ciekawość poszukiwaczy przygód wzięła górę więc ruszyli w wyznaczonym kierunku. Odnalezienie miejsca wędrówki wilków nie nastręczyło bohaterom większych trudności, gdyż po krótkim czasie słyszeli oni wyraźne wycie, które stawało się co raz głośniejsze w miarę jak zbliżali się do celu. Młodzieńcy pozostawili Anję z końmi w bezpiecznym miejscu, a sami podeszli niepostrzeżenie do krawędzi niewielkiej skarpy, skąd mieli dobry widok na niewielką polanę, na której zbierały się zwierzęta. Widok sfory kilkudziesięciu wyjących wilków, wśród których były też poznane wcześniej osobniki nieumarłe, robił niesamowite wrażenie. Co ciekawe, wszystkie drapieżniki wyły i łasiły się do centralnie usadowionego głaza, jakby przyciągał on je jakąś tajemną siłą. Felix próbował wykryć magiczną aurę tego miejsca lecz wszystko wskazywało na to, że jest to po prostu zwykła polana… Młodzieńcy nie chcąc ryzykować potyczki ze znaczą ilością wroga, dyskretnie wycofali się do rzeki.
Cała trójka ruszyła dalej na północ, gdzie po niedługim czasie znaleźli wyraźny bród przez rzekę. Po bezpiecznej przeprawie, bohaterowie szybko zauważyli liczne jeziora, które tworzyły tutejszy krajobraz. Przemierzając urokliwą krainę w wybranym kierunku, Felix po pewnym czasie wypatrzył na wschodzie samotną wieżę i…. ciekawość znów wzięła górę! Wbrew sugestiom Anji aby trzymać się szlaku, młodzieńcy znowu postanowili zboczyć z trasy i przyjrzeć się ciekawej budowli z bliska. Gdy dotarli na miejsce okazało się, że ów wieża stoi na środku niewielkiego jeziorka. Felix od razu zaczął badać aurę tego miejsca, a Otto ruszył w poszukiwaniu transportu, którym by można dotrzeć do wieży. Młody guślarz znowu nie wykrył nic niepokojącego, natomiast Otto znalazł w pobliskich szuwarach łódź w całkiem niezłym stanie. Chłopacy nie chcąc czekać zdecydowali, że od razu ruszą do tajemniczej budowli. Anja tymczasem zaczęła przygotowywać obozowisko na brzegu jeziora. Wiosłowanie przez wodę było nie lada trudnością i młodzieńcy dopiero po godzinie zdołali pokonać stu metrowy odcinek do wieży. Na miejscu okazało się że drzwi do wieży nie są zamknięte i bohaterowie spokojnie weszli do środka. Otto zaczął przeszukiwać parter budowli, a Felix udał się na pierwsze piętro. Dół wieży stanowił coś w rodzaju magazynu z licznymi skrzyniami, które w znakomitej większości okazały się być puste. Pierwsze piętro było częścią mieszkalną ale i tu nie było nic cennego, poza znalezionymi przez Felixa dwoma złotymi monetami tileańskimi oraz solidnie wykonanymi, zamkniętymi drzwiami prowadzącymi na kolejny poziom. Wieża, miała również własną piwnicę do której prowadził dobrze zabezpieczony właz. Otto nie czekając na towarzysza postanowił sam sprawdzić zawartość podziemnej komórki i pewnym ruchem otworzył klapę. Jak się szybko okazało, nie był to najlepszy pomysł. Ze środka mrocznej piwnicy wypełzły trzy ogromne macki, które próbowały wciągnąć przepatrywacza do środka. Ramiona okazały się na tyle silne, że Otto pomimo swojej dużej zwinności nie był w stanie się uwolnić. Na szczęście, w ostatniej chwili na pomoc przybył Felix, który magicznym prądem zdołał porazić macki. To dało czas bohaterom na szybki zamknięcie i zaryglowanie klapy. Wygląda na to, że ktoś zostawił te masywne zabezpieczenia nie bez kozery… Wystraszeni chłopcy wrócili na brzeg do obozowiska, jednak świadomość nie zbadanego pomieszczenia na górze nie dawała im spokoju. Uzgodnili, że spróbują jeszcze raz rano. Kolejnego dnia młodzieńcy postanowili dostać się na górę za pomocą drabiny. I choć kompletnie nie mieli doświadczenia jak takie rzeczy się robi, to wbrew pozorom udało im się zbudować całkiem solidną konstrukcję. Na miejscu ustalili, że bardziej zwinny Otto spróbuje się wdrapać na górę. Młody zwiadowca sprawnie wszedł na wystający parapet, z którego spokojnie obejrzał pomieszczenie. Piętro wyglądało na opuszczone laboratorium czarodzieja, z ogromnym stołem, dużą ilością szklanych menzurek, oraz wielką księgą. To co zaskoczyło poszukiwacza, to fakt że wszystkie ściany były gęsto pokryte suchymi konarami, wśród których spoczywał zniewolony, ludzki szkielet. Otto próbując wejść do środka, szybko się zorientował, że okalające pomieszczenie rośliny nie były takie suche i zaczęły atakować intruza. Przestraszony chłopak, chcąc szybko wejść z powrotem na drabinę poślizgnął się i spadł z góry do wody, tłukąc się jednocześnie boleśnie. Opowieść o tajemniczym laboratorium i ożywionych konarach tak zaciekawiły Felixa, iż postanowił on sam obejrzeć to wszystko. Będąc na górze, guślarz próbował zbadać aurę pomieszczenia. Wiedźmim wzrokiem dostrzegł sylwetkę ludzką, która była jakby spętana drobnymi sznurami. Istota rzuciła się na Felixa, a ostatnie co dostrzegł zanim wyskoczył przez okno, to to, że miała twarz jego matki. Przerażony chłopak spadł, podobnie jak wcześniej Otto do wody poważnie się obijając. Z brzegu dało się słyszeć cichy śmiech Anji, która musiała rozbawić się tą całą sytuacją. Młodzieńcy postanowili szybko opuścić to nawiedzone miejsce. Rozebrali drabinę, a na brzegu zniszczyli łódkę i kazali Anji wyryć ostrzeżenie dla możliwych kolejnych poszukiwaczy przygód.
Po powrocie na szlak, idąc dalej na północ, trójka z Weiler dotarła w końcu do wspomnianej przez halflińskiego przewodnika charakterystycznej kolistej skały, zwanej dźwięcznie: „pupcią Esmeraldy”. Bohaterowie zgodnie ze wskazówkami obeszli górę od wschodu, co nie uchroniło ich jednak przez atakiem trzech ogromnych ogrów. Jednakże dzięki posiadanym koniom udało im się szybko uciec z tego miejsca. Wieczorny obóz bohaterowie wykorzystali na odpoczynek i wyleczenie bolesnych obić z porannej wizyty w wieży.
Kolejnego dnia, udając się na zachód bohaterowie dotarli do lasu gdzie na jego skraju spotkali tajemniczą postać w charakterystycznym hełmie z poroża jelenia. Postacią tą okazał się kapłan Taala (Jurgen), który oświadczył, iż pobliska kaplica Boga przyrody została zbezczeszczona przez zmutowanych zwierzoludzi i że potrzebuje on pomocy całej trójki w oczyszczeniu tego świętego miejsca. Jako że zarówno Otto jak i Felix są wyznawcami Taala, nie mogli oni odmówić pomocy. Bohaterowie zostawili konie i zbędny ekwipunek w obozowisku kapłana i zakradli się do wskazanej kapliczki. Sytuację na miejscu sprawdził Otto, który podkradł się do obozu zwierzoludzi i upewnił się iż mutanci niczego się nie spodziewają. Młody przepatrywacz zasugerował aby drużyna ruszyła szeroką tyralierą, przy czym potrafiący się skradać Otto i Jurgen ustawili się na jej bokach. Zgodnie z przypuszczeniami zwiadowcy, idący nieostrożnie środkiem Anja i Felix ściągnęli całą uwagę zwierzoludzi na siebie. To pozwoliło Ottowi i Jurgenowi spokojnie ostrzeliwać mutantów z boku za nim dobiegli oni do pierwszej dwójki. Najwyraźniej sam Taal czuwał nad bohaterską czwórką, gdyż skutecznie rozprawili się Oni z pomiotem chaosu. Jurgen w dzikiej furii pokonał potężnego przywódcę zwierzoludzi; Felix odrąbał głowę jednemu z Gorów i mocno ranił drugiego; Otto natomiast ruszył ratować jego miłą Anję i rozpłatał plecy kolejnego mutanta oraz dopadł ranionego przez Felixa i uciekającego ostatniego pomiota. Kapłan w dosyć surowy sposób podziękował za pomoc w walce ze zwierzoludźmi i odprawił młodych poszukiwaczy, mówiąc iż na nic więcej się już nie przydadzą…
Cała trójka ruszyła dalej na zachód i po kilku godzinach dotarła do szlaku wiodącego z Bechafen przez Kiel do Krugenheim. Wyznaczony przez drużynę cel i przeprawa przez ponure wrzosowiska została zakończona.
Offline
Super opis. +25 PD
No i chciałem Wam pogratulować. Uciekliście z Weiler i przeszliście Wrzosowiska. A to nie lada wyczyn.
Gratuluję.
Offline
Strony: 1